czwartek, 21 listopada 2024

Dolina Jaguarów. Rozdział 13

Dolina Jaguarów
Rozdział 13: Z woli bogów
Fanfic Ranma 1/2

Mieszkańcy miasta zgromadzili się przed pałacem. Wśród tłumu rozchodziły się dyskusje. Rozmawiali jeden do drugiego o tym co się stało w ciągu kilku ostatnich dni.

-Słyszałeś, o obławie na obcego kilka dni temu?

-Słyszałem. Kto nie słyszał? Mieli szczęście, że nikt nie zginął.

-Wszyscy mówią, że tego obcego złapała księżniczka Xochitl.

-Wiadomo coś o… no wiesz…

-Niestety. Ten obcy okazał się z tym niezwiązany.

-Ciągle nic…

-Mój brat uczestniczył w obławie. Mówił, że zaatakowali go w pięciu, a on tak skakał i się kręcił, że nie mogli go nawet zranić. Po chwili leżeli na glebie.

-Pięciu wojowników, nie mogło dać rady jednemu. Imponujące.

-Księżniczka zaś pokonała go w pojedynku.

W tym momencie po mieście rozniosły się donośne dźwięki bębnów huehuetl.  

Rozpoczęła się ceremonia. 

piątek, 15 listopada 2024

Dolina Jaguarów. Rozdział 12

Dolina Jaguarów
Rozdział 12: Strój na ostatni dzień.
Fanfic Ranma 1/2 

Ranma stał przed kratą. Obok niego stał Tochli. Oboje wpatrywali się na platformę przed piramidą, gdzie ustawiono kamień techcatl. 

Dziś był ten dzień. 

Dziś była jego egzekucja, albo ceremonia ofiarna jak kto wolał. Ostatni dzień jego życia.

Tłum zaczął się już zbierać na placu, usiłując zająć jak najlepsze miejsca.

Odmówił pulke i kobiet, jakie proponowała królowa. Ostatni posiłek, jaki podali mu na śniadanie, to tamale z fasolą… nie umiał się nim cieszyć, chociaż był smaczny.

Obaj przyjaciel stali obok siebie. Zdawali się rozmawiać ze sobą bez pomocy słów. Jeden zdawał się dodać otuchy drugiemu.

Dolina Jaguarów. Rozdział 11

Dolina Jaguarów 
Rozdział 11: Determinacja Ksieżniczki
Fanfic Ranma 1/2

-Matko rozumiem twoje stanowisko, ale go nie aprobuje.

Yaotl spojrzał na matkę z gniewnym spojrzeniem. Wtedy odezwał się jego młodszy brat.

-Będziemy mieli z tego kłopoty, a wiedz, że jak ja jestem głosem rozsądku, to znaczy, że jest źle.

Octli również wyraził swoją dezaprobatę wobec matki.

-Macie racje. To, co robię, nie jest sprawiedliwe, ale robię to dla dobra całej społeczności.

Tlalli spojrzała ostro na swoich synów.

-Tym bardziej mi przykro, bo moglibyście się od niego sporo nauczyć. Yaotl mógłbyś wreszcie przestać zajmować się tylko treningiem i walką i zwrócić większą uwagę na swoje obowiązki księcia, a ty Ocli mógłbyś wreszcie wytrzeźwieć.

Książęta zawstydzeni pochyliły głowy. Po chwili królowa również pochyliła głowy ze smutkiem.

-Nasze problemy rodzinne, nie mają teraz znaczenia. Nie po to się zebraliśmy.

Tlalli spojrzała na swojego męże, pierwszą królową i jej córkę swoją pasierbicę. Wyprostowała się i powiedziała z niezachwianą determinacją.

-Musimy założyć, że jeniec Xochitl, nadal będzie odmawiał oddania swojego serca bogom. 

Spojrzała na wszystkich, zatrzymując się nieco na Xochitl.

-Jeśli to się stanie, trzeba będzie wykonać egzekucje. Musimy zdecydować jak. Od razu zaznaczę, że sprzeciwiam się rytualnej walce. Ranma jest jak jaguar, a jeśli jaguar wyczuje okazję, to będzie walczył.

Yaotl pokiwał głową, na znak, że zgadza się ze słowami matki. Był przekonany, że Ranma nie zamierza się poddać.

Dolina Jaguarów. Rozdział 10

Dolina Jaguarów 
Rozdział 10: Przeprosiny
Fanfic Ranma1/2

Tochli siedział przy stoliku przed Ranmą. Patrzył na niego szeroko otwartymi oczyma.

-Naprawdę odmówiłeś oddania serca bogom?!

-Tak. Nawet nie wiesz, jaką masz głupią minę. 

Ranma wstał i podszedł do kraty.

-Co robisz?

-Rozwalam tę kratę, uciekam i wracam do Tokyo. 

Tochli spojrzał na niego nieprzychylnym spojrzeniem. Masz niby kogoś poza doliną?

-Rodzinę, dojo, narzeczone, szkołę. Ta dolina to nie moje miejsce i nie zamierzam umierać za coś, czego nie rozumiem. Idziesz ze mną?

Ranma spojrzał na Tochliego pewien, że zaraz wstanie i razem wyskoczą, ale ten tylko ze smutkiem pochylił głowę.

-Dziękuje Ranma, ale nie skorzystam. Skoro masz do kogo wrócić bez szkody dla nich, to idź, nie będę cię powstrzymywała.

Dla Ranmy to był szok. Zostaje tu na pewną śmierć?

-Tochli jeśli tu zostaniesz, zginiesz.

Dolina Jaguarów. Rozdział 9

Dolina Jaguarów.
Rozdział 9: Werdykt
Fanfic Ranma 1/2 


Ranma obudził się. Miał jakiś dziwaczny sen. Śniło mu się, że trafił do jakiegoś azteckiego świata. Przeciągnął się na łóżku i pomacał kamienną podłogę. 
Chwila… kamienną podłogę… nie matę tatami?
Szybko wstał i odrzucił koc. Był ubrany w kawałek ręcznika. 
-To nie był sen… Niech ja tylko dorwę Kuno.
Wstał, o dziwo udało mu się dobrze wyspać. Wyszedł na zewnątrz. Był w więzieniu, ale nie wyglądało to jak więzienie. Bardziej przypominało jakieś świątynne miejsce do medytacji.
-Dzień dobry Ranma. Dobrze spałeś?
Zza jednej z Kotar wyszedł Tochli.
-Dzień dobry Tochli. Udało mi się wyspać.
Ranma spojrzał za zakratowaną ścianę na miasto. Wciąż nie mógł się nadziwić temu co widział. Ilustracje w podręcznikach wypadały przy tym blado. Chociaż widok na piramidy, go niepokoił. 
Po chwili przeniesiono im śniadanie.
Po śniadaniu Tochli wyglądał, jakby do czegoś się zbierał. Na pytanie Ranmy odparł, że zaraz idzie do pracy.
-Do pracy?
-Jestem sparing partnerem w szkole dla wojowników. Pomagam też księciu Yoatlowi.
Ranma spojrzał na niego zdziwiony. W tym momencie drzwi zaczęły się otwierać.
-Pomówimy wieczorem, muszę iść do pracy.

Dolina Jaguarów. Rozdział 8

Dolina Jaguarów
Rozdział 8: Witamy w Dolinie.
Fanfic Ranma 1/2 

Ranma szedł prowadzony na sznurze przez księżniczkę. Nie miał żadnej okazji do próby ucieczki. Za nim szło dwóch napakowanych furasów.
Księżniczka się do niego odezwała.
-Ranma Saotome, dobrze wypowiadam imię?
-Tak księżniczko.
-Mama mi wytłumaczyła, jak poza doliną ludzie zwracają się do siebie, ale musimy przejść na “ty”. Ranma.
Nieco się napiął, ale uznał, że ma racje. To może być dla niego szansa. 
W końcu weszli do jakiejś komnaty z czymś, co wyglądała jak wielka misa. W środku czekał jeden z kapłanów, którzy byli obecni podczas rady.
-Co to za miejsce?
-Kaplica. Musisz przejść rytuał oczyszczenia.
Przechylił głowę w bok zdziwiony.
-Oczyszczenia? Po co?

Dolina Jaguarów. Rozdział 7

Dolina Jaguarów
Rozdział 7: Rada
Fanfic Ranma 1/2

Ranma klęczał na środku wielkiej sali. Po bokach miał dwóch wojowników. Ich skrzyżowane na jego karku włócznie uniemożliwiały, mu wstanie i wyprostowanie się. Teraz patrzył jak ludzie, furasy i catboye zajmują miejsca. Pozostały jeszcze trzy wolne miejsca.
-Tlalli. Pierwsza królowa Miasta Jaguarów.
Do sali weszła furry jaguarzyca. Poruszała się dostojnie i groźnie. Ranma miał przeczucie, że nie jest to osoba, która daje sobie w kasze dmuchać.
-Wanda. Druga królowa Miasta Jaguarów.
Druga królowa? Zastanawiał się, o co tu chodzi. Ta kobieta była po prostu zwykłym człowiekiem z blond włosami. Wyglądała, też na znacznie łagodniejszą niż pierwsza. Zdecydowanie nie wyglądała na tutejszą. Bardziej na europejke.
-Jego wysokość, najwyższy sługa bogów, strażnik kosmicznego porządku, Tezcatl król Miasta Jaguarów.

czwartek, 14 listopada 2024

Dolina Jaguarów. Rozdział 6

Dolina Jaguarów 
Rozdział 6: Kocia Walka.
Fanfic Ranma 1/2

-Nie macie dość?
Ranma krzyknął, uderzając kolejnego przeciwnika i posyłając go na ziemie. Płynnie uchylił się przed atakiem kolejnego wroga.
-Tylu na jednego.
Nie ważne jak dziwaczna była ta dolina. Teraz nie miał czasu o tym myśleć. Minęło parę godzin, odkąd uciekł z tajemniczego bunkra. Przez ten czas miał spokój. Do czasu…
Atakowali go bez przerwy od jakiegoś czasu. Catboye, furry jaguary i ludzie. Cała plejada, do wyboru do koloru. Cały przekrój kotowatości. Jest w czym wybierać. Wkurzony posłał ostatniego na drzewo.
-I co, bolało?!

Droga Jaguara. Rozdział 5.

Droga Jaguara
Rozdział 5: Bunkier Śmierci.
Fanfic Ranma 1/2

Ranma skakał po drzewach, intensywnie próbując wyłapać odgłosy lub obecność, która nie pochodziłaby od zwierząt. Nie chciał znów wchodzić w walkę z tymi catboyami i furasami. Miał nie jedną walkę za sobą, ale takiej żądzy krwi nigdy nie doświadczył. Zupełnie jakby naprawdę chcieli go zabić. Przełknął ślinę. Pamiętał ataki Ryogi lub Kuno. Ich urazę skierowaną wprost na niego, ale żaden z nich nie emanował taką żądzą śmierci. Nawet jak mu nią grozili.
Nagle poczuł się dziwnie. Wszystko zaczynało cichnąć i zrobiło się jakoś chłodno, a w powietrzu unosił się lekki smród, jakby coś gniło.
Czuł dreszcz na plecach, ale musiał dotrzeć do obozu z anteną. Chociaż czuł, że nie powinien. Może zaczyna wariować od tego wszystkiego?
W końcu dotarł na miejsce. 

Droga Jaguara 4

Droga Jaguara 
Rozdział 4: Kici Kici
Fanfic Ranma1/2

Ranma skakał z gałęzi na gałąź, przemieszczając się nad ziemią. Nadal nie miał pojęcia, gdzie jest. Jednak miał pewien plan. Uda się do rzeki, którą zobaczył z góry. Następnie poszuka w okolicy jakiejś cywilizacji. W najgorszym razie pójdzie z nurtem rzeki, aż dojdzie do jakiejś cywilizacji, albo morza. Najpierw jednak nałapie ryb i rozpali ogień.
To był przynajmniej jakiś plan. Nawet Ryoga da radę dojść na miejsce… po tygodniu spóźnienia, ale jednak.
Po jakimś czasie zaczął słyszeć plusk wody i coś jeszcze… strzępki rozmów. Ma szczęście. Będzie mógł spytać o drogę, a może nawet złapać stopa do najbliższego miasta. Stamtąd zaś zadzwoni do domu.
W końcu wyleciał zza zielonej ściany na otwarty teren. Zobaczył dwie osoby łowiące ryby.
-Hej, czy…
Gdy wylądował, a oni obrócili się w jego stronę. Na chwilę zastopowała go, to zobaczył. Pierwszą rzeczą, jaką mu przyszła na myśl był cosplay. Przed sobą miał dwóch catboyów. Dosłownie catboyów. Z ogonami, kocimi uszami, futrem na nogach i rękach, ubranych w jakieś ręczniki owinięte wokół bioder.
-Hej, macie jakąś sesje cosplayową? Nie wiedzie czasem…
W tym momencie zauważył, że oboje dziwnie zbledli. Jeden z nich trzęsąc się, wskazał na niego.

Droga Jaguara. Rozdział 3

Droga Jaguara 
Rozdział 3: Droga Jaguara
Fanfic Ranma 1/2

Szedł drogą. Była to na dość szeroka droga wyłożona kamieniami. Przez kilka sekund zastanawiał się, kto mógł zbudować w dżungli drogę. Uznał jednak, że nie jest to warte uwagi. Ważne, że miał jasno określoną ścieżkę. Po obu stronach była dżungla. Roślinność była przy tym tak gęsta, że przypominała jakąś ścianę. Po prostu iść naprzód i będzie dobrze. Tak myślał, aż do czasu…
Gdy doszedł do miejsca, gdzie nad drogą zwisało drzewa, zupełnie jak próg nad bramą, wtedy zobaczył to…
Zza liści wyłonił się jaguar. Ranma bał się już zwykłych kotów domowych, ale to był zupełnie inni poziom. Wielki drapieżnik pośrodku dżungli.
Przycupnął na ziemi i liczył, że sobie pójdzie, ale wtedy jaguar obrócił głowę i spojrzał na niego.

Dolina Jaguarów. Rozdział 2

Dolina jaguarów.
Rozdział 2: Przerażające... motyle
Fanfic Ranma 1/2

-Cholerny Kuno! Niech ja go dorwę.
Kuno zawsze coś odwalał zwłaszcza jeśli chodziło o jego żeńską formę. Nagle wyczuł czyjąś obecność. Gdy się obejrzał, zobaczył, że faktycznie nie był tu sam. Wstał i przyjął gardę. Nie będzie łatwo, gość ma ponad dwa metry, ale nie takich już pokonywał.
-No choć.
Był gotów do walki, ale on się nie ruszał.
-Zaraz… to posąg.
Ranma odetchnął z ulgą. To był tylko kawał kamienia. Przyjrzał mu się dokładniej. Posąg, nosił dziwną koronę z ogromną ilością piór, jakiś ręcznik i naszyjnik. W jednej dłoni trzymał tarcze z piórami, a w drugiej maczugę w kształcie węża. Ranma nie wiedział dlaczego, ale poczułby, że walki z nim by nie wygrał. 
Dlaczego w ogóle o tym pomyślał? To przecież tylko kamień. Nie ruszy się. Gdyby chciał, mógłby…

Dolina Jaguarów. Rozdział 1

Dolina Jaguarów
Rozdział 1: Uwaga! Bomba Leci:
Fanfic Ranma 1/2
Ranma akurat siedział w ławce na lekcji historii. Z utęsknieniem kątem oka patrzył na widok za oknem. To była ostatnia lekcja. Musiał jeszcze wytrwać do dzwonka i będzie wolny. Wystarczy tylko wytrzymać ględzenie belfra.  
-Aztekowie czcili wielu żądnych krwi bogów, którym składali ofiary z jeńców, którym wyrywali serca.
Ranma spojrzał na rysunki azteckiego wojownika i piramidy w swoim podręczniku. Był pewien jednego, nie chciał się znaleźć w takim miejscu. W ogóle nie rozumiał tego. Jak można było od, tak wyrywać serca dla jakichś bogów. Szybko jednak wyrzucił to z głowy i skupił się na widoku za oknem. Aztekowie byli dawno i nieprawda. To go nie dotyczy.

***


Rozległ się dzwonek i zbierał się do wyjścia, ze szkoły. Jednak miał kogoś na ogonie.

-Wracaj tu Ranma!

Akane znów dostała ataku szału.

-Naprawdę nie męczy cię to?

Gdyby nie była taką świruską, byłaby urocza. Jednak w tym właśnie momencie poczuł zbliżające się zagrożenie. Żądza krwi skierowana w jego stronę. Po chwili zaś usłyszał głos.

piątek, 8 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 33 (zakończenie)

Melodia Kwiatów i Krwi
Rozdział 33: Na każdego przychodzi czas.

Minęło wiele lat. Cuathli doskonale czuł i widział ten upływ czasu. Wystarczyło spojrzeć na swoje odbicie w wodzie. Dawniej silna twarz dojrzałego mężczyzny, teraz była pomarszczoną twarzą staruszka. Nie odprawiał już rytuałów tak jak dawniej. Nie był w stanie, nadążyć za młodymi. Teraz przekazywał młodym swoją wiedzę. Nie był już Arcykapłanem Cuathli, był starym mędrcem. Scedował swoje obowiązki na nowe pokolenia. Teraz przemierzał życie, wspierając się na lasce. W tej chwili był na spacerze w świątynnym ogrodzie. Cieszył się zapachem i kolorami kwiatów. Jego spojrzenie padło na kapliczkę Tlacotzina. Ducha opiekuńczego ich miasta. Tęsknił za nim. Nadal uważał jak byłoby wspaniale gdyby Tlacotzin został świętym muzykiem. Oczami wyobraźni widział jak on i akolitki bawią się z jego dziećmi. Chociaż rana na jego sercu już się zabliźniła, nadal myślał jakby to było wspaniale gdyby Tlacotzin, jego przybrany syn nadal był z nimi. Usiadła na ławce i rozmyślał. Jako staruszek, ciało zapewniało mu wielu rozrywek. Nagle jednak usłyszał kojący głos.
-Dziadku, przyniosłam ci pulke.

środa, 6 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 32

Melodia Kwiatów i Krwi
Rozdział 32: Spełniona nadzieja


Do uszu Meyi napłynęła muzyka. Delikatny dźwięk fletu. Była to muzyka, którą dobrze znała. Przez chwilę pomyślała, że nie było żadnych wizji, ani rytuału i to wszystko to był koszmarny sen. Tlacotzin nie umarł. Był obok niej i ćwiczył. Po chwili jednak zrozumiała, że była to ułuda. On nie żył, a ona i Nenetzi, Xilonen i Izel były wdowami. Przez zamknięte oko pociekła łza.

wtorek, 5 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 31

Melodia Kwiatów i Krwi.
Rozdział 31: Pożegnanie.

Słońce już niemal schowało się za horyzontem, schodząc do Mictlan, krainy umarłych. Przed kapliczką ducha opiekuńczego zebrała się grupa ludzi. Przybyli w to miejsce, by pochować Tlacotzina, który niespełna godzinę temu oddał serce Xochipilli, na szczycie piramidy boga. Kapliczka była bogato udekorowana kwiatami, które przyćmiewały, nawet dekoracje przy wczorajszym ślubie. Powietrzu unosiły się smugi kadzidła. Wszystko zaś wypełniła cisza. Cisza przesycona smutkiem. Cuathli i cztery duchowe małżonki… wdowy po duchu opiekuńczym czekali na przybycie kapłanów, którzy nieśli ciało Tlacotzina. 
Gdy kapłani, przynieśli jego ciało, smutek znów zebrał w ich sercach. Wszyscy myśleli, że Tlacotzin nie umarł. On tylko zasnął i wkrótce się obudzi. Wyglądał tak, spokojnie. To nie możliwe by nie żył. Jednak każde z obecnych tu serc zdawało sobie sprawę z tego, że młody muzyk nie żyje i nic tego nie zmieni. Rana na jego piersi była na to przerażającym dowodem. Każde rozumiało powód, lecz i tak w rozpaczy pytało się dlaczego, akurat ktoś tak dobry jak on. 

poniedziałek, 4 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 30

Melodia Kwiatów i Krwi
Rozdział 30: Oto jestem.

W końcu przybył. Na szczyt piramidy Xochipilli. Tlacotzin był teraz tak blisko bogów, jak tylko może być śmiertelnik. Rozejrzał się po platformie. Kamień ofiarny stał na środku placu przed budynkiem sakralnym, a jego podstawę ozdabiały kwiaty. W rogach piramidy płonęły święte ognie. Był jeszcze jeden bezpośrednio przed budynkiem świątyni, przeznaczony na spalenie ofiary. Jego serca. Nad piramidą rozchodziły się wężowe dymy kadzidła, oczyszczając okolice. Kapłani, którzy mieli asystować w rytuale, zajęli swoje pozycje. Doglądali świętego ognia, trzymali pieczę nad świętymi narzędziami, a część z nich stała przy bębnach teponaztli, gotowa wesprzeć Tlacotzina w muzycznej części rytuału. 
Wszystko było gotowe. Cuathli i kapłani mający wspierać go w modlitwie rozpoczęli modlitwę otwierającą rytuał.

niedziela, 3 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 29

Melodia Kwiatów i Krwi.
Rozdział 29 Tam gdzie wszystko się zaczeło

Święto kwiatów i pulke trwało w najlepsze. Ludzie jedli, pili, tańczyli i słuchali muzyki. Celebrowali radość życia, oddając się doczesnym przyjemnością. Młodzi w radości, muzyce i tańcu zbliżali się do siebie jak pszczoły i motyle zbliżają się do kwiatów. Dzieci biegały w tę i z powrotem, dokąd tylko je ich młode nogi poniosą. Starsi obserwowali młodych popijając pulke i wspominali czasy, gdy byli jak oni. 

Wszyscy smakowali słodkiego miodu życia, ale każdy pod tą radością wiedział, że za radość trzeba zapłacić cierpieniem i krwią. Mogli cieszyć się wszystkim, co oferował świat śmiertelnych, dzięki łasce bogów. Jednak by bogowie mogli dalej obdarzać ludzi istnieniem ich pięknego świata, musieli otrzymywać ofiary. Dziś miała zostać złożona najwspanialsza i najtrudniejsza ofiara. Młody niewinny muzyk, o talencie zdolnym poruszyć serce każdego, kto go usłyszał. Młode życie tak piękne, na początku swego kwitnienia, miało zostać zgaszone, by bogowie otrzymali niezbędną im energię, a młodzieniec został ich duchowym obrońcą.

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 28

Melodia Kwiatów i Krwi.
Rozdział 28: Ostatnie Przygotowania

W końcu weszli do wielkiej sali. Na jej końcu był wypełniony  poświęconą wodą. Jego krawędzie były ozdobione kwiatami i płonącymi świecami. W powietrzu unosiły się smugi kadzidła, które swą wonią drażniło nos. Po wodzie pływały nagietki, lotosy i orchidee. Tlacotzin zdążył się już do nich przyzwyczaić i nauczyć się ich duchowego znaczenia. Poświęcenie, odrodzenie i duchowy wzrost. Ich woń mieszała się z wonią kadzidła, nadając pomieszczeniu dodatkowy duchowy charakter. 

W sali już czekali kapłani. Gdy spojrzał w bok, uśmiechnął się do nich. Jego ukochane też tam były i one również się do niego uśmiechały. Meya wystąpiła z szeregu i zwróciła się do niego. Na twarzy miała zaś wymalowany smutek i dumę. Myślał, że powie coś formalnym tonem, ale nie… mówiła jak ona.

sobota, 2 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 27

Melodia Kwiatow i Krwi.
Rozdział 27: Radość nie jest mi pisana

Wreszcie to się stało. On i akolitki… byli małżeństwem. 

Ciężko było mu opisać emocje, jakie teraz czuł.

Był szczęśliwy. Mógł z dumą powiedzieć, że nie jest już sam, ma rodzinę. Jednak było mu smutno, bo ta rodzina jutro straci jednego ze swych członków. Jednak to właśnie ta nadchodząca strata ją połączyła.

Siedział teraz w dużej komnacie na szczycie rezydencji kapłańskiej. Z okna rozciągał się wspaniały widok, na piramidę Xochipilli i kapliczkę ducha opiekuńczego… jego kapliczka… w której jutro zostanie złożone jego ciało. Niestety nie można było zbyt wiele dostrzec, bo wszystko przykrywał całun nocy. Spojrzał na komnatę. Była bogato ozdobiona kwiatami, których zapach rozchodził się w powietrzu. Oświetlona zaś była wieloma świecami. Ich delikatne światło nadawało pewnej delikatnej tajemniczości. Oprócz tego w komnacie był stolik odpowiedni dla pięciu osób, ale największym meblem w całej komnacie było wielkie łóżko. Wystarczająco duże na wspólne igraszki pięciu osób.

Spojrzał na swoje żony. Uśmiechnął się widząc minę Xilonen, wiedział, co to oznacza.

-Rany, jakby nie mogli nam pozwolić na wesele.

piątek, 1 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 26

Melodia Kwiatów i Krwi
Rozdział 26: Ślub tuż przed śmiercią

-Nie spodziewał się, że będę panem młodym
Tak, akurat pomyślał, gdy ubierano go w szaty pana młodego. Kapłani ubrali go w nową przepaskę, płaszcz i sandały, wszystko wyszywane kolorowymi kwiatami związanymi z Xochipilli. Na szyi miał zaś amulet swojej matki. Na ramionach miał szarfy, jakie otrzymał od akolitek. Przy sobie miał dwa flety: rytualny, który dostał od Cuathliego podczas prezentacji, oraz ten odziedziczony po matce. Do tego nagietki, dużo nagietków. Przyczepionych do włosów i ubrania.
Gdy zobaczył się w obsydianowym lustrze, pomyślał, że wygląda jak młody książę mający poślubić księżniczkę. Uśmiechnął się i zarumienił.
Cuathli wszedł do komnaty i uśmiechnął się do niego, po czym namalował mu na twarzy jego malunki związane z jego ofiarą. Czerwony pas na wysokości oczu i mniejsze paski na brodzie.
Następnie udali się do jego kapliczki. 

Dolina Jaguarów. Rozdział 13

Dolina Jaguarów Rozdział 13: Z woli bogów Fanfic Ranma 1/2 Mieszkańcy miasta zgromadzili się przed pałacem. Wśród tłumu rozchodziły się dysk...