Mieszkańcy miasta zgromadzili się przed pałacem. Wśród tłumu rozchodziły się dyskusje. Rozmawiali jeden do drugiego o tym co się stało w ciągu kilku ostatnich dni.
-Słyszałeś, o obławie na obcego kilka dni temu?
-Słyszałem. Kto nie słyszał? Mieli szczęście, że nikt nie zginął.
-Wszyscy mówią, że tego obcego złapała księżniczka Xochitl.
-Wiadomo coś o… no wiesz…
-Niestety. Ten obcy okazał się z tym niezwiązany.
-Ciągle nic…
-Mój brat uczestniczył w obławie. Mówił, że zaatakowali go w pięciu, a on tak skakał i się kręcił, że nie mogli go nawet zranić. Po chwili leżeli na glebie.
-Pięciu wojowników, nie mogło dać rady jednemu. Imponujące.
-Księżniczka zaś pokonała go w pojedynku.
W tym momencie po mieście rozniosły się donośne dźwięki bębnów huehuetl.
Rozpoczęła się ceremonia.