Dolina Jaguarów
Rozdział 7: Rada
Fanfic Ranma 1/2
Rozdział 7: Rada
Fanfic Ranma 1/2
Ranma klęczał na środku wielkiej sali. Po bokach miał dwóch wojowników. Ich skrzyżowane na jego karku włócznie uniemożliwiały, mu wstanie i wyprostowanie się. Teraz patrzył jak ludzie, furasy i catboye zajmują miejsca. Pozostały jeszcze trzy wolne miejsca.
-Tlalli. Pierwsza królowa Miasta Jaguarów.
Do sali weszła furry jaguarzyca. Poruszała się dostojnie i groźnie. Ranma miał przeczucie, że nie jest to osoba, która daje sobie w kasze dmuchać.
-Wanda. Druga królowa Miasta Jaguarów.
Druga królowa? Zastanawiał się, o co tu chodzi. Ta kobieta była po prostu zwykłym człowiekiem z blond włosami. Wyglądała, też na znacznie łagodniejszą niż pierwsza. Zdecydowanie nie wyglądała na tutejszą. Bardziej na europejke.
-Jego wysokość, najwyższy sługa bogów, strażnik kosmicznego porządku, Tezcatl król Miasta Jaguarów.
Na widok króla Ranma przełknął ślinę. Był to potężnie zbudowany furas. Zresztą, on chyba nie potrzebował żadnej sylwetki, by wywierać na nim presje. Już za pierwszym spojrzeniem w jego oczy, zrozumiał, że jest to ktoś, kogo nie chce mieć za wroga.
Król zasiadł na swoim tronie. Ranma poczuł się przy nim bardzo malutki. Nie z powodu tego, że on był wysoko nad nim. Aura króla była wystarczająca, aby wbić go w kamienną podłogę.
-To ten tlacatl?
-Tak wasza wysokość. To on.
-Rozpoczynamy obrady.
Zanim król zdążył coś powiedzieć, odezwał się członek rady.
-Gadaj, gdzie są porwani?!
Ranme to zdziwiło.
-Jacy porwani?
-Nie udawaj, że nic nie wiesz! Od veitem dochodzi do zaginięć we wszystkich miastach! Mów co wiesz!
Nie miał pojęcia co to ta veiteme, ale wiedział, że nie wie nic o żadnych zaginięciach.
-Nie wiem nic, o żadnych porwaniach. Jestem w tej dolinie dosłownie od kilku godzin i mam dość.
Radny już chciał coś powiedzieć, ale król powstrzymał go samym spojrzeniem. Następnie odezwał się do Ranmy.
-W takim razie, skąd się wziąłeś w dolinie?
Ranma przełknął ślinie. Wyczuł w głosie króla i zobaczył w jego spojrzeniu niewypowiedzianą groźbę, na temat tego, co będzie jeśli skłamie.
-To było tak…
Opowiedział im co zaszło z Kuno.
-Więc twój wróg, użył na tobie magicznej broni i wysłał cię tutaj? Rozumiem.
Wszyscy patrzyli na niego. Ranma miał już dość.
-Cała ta wasza dolina jest pewna jakiś dziwnych zdarzeń. Może od nich zaczniecie.
W tym momencie pewien człowiek, wydał się zaciekawiony.
-Powiedziałeś “dziwne zdarzenia” powiedz o tym coś więcej tlacatl.
Przez głowę Ranmy przebiegło uczucie konsternacji, które przerwała Druga Królowa.
-Jak ci na imię?
Poczuł się zdziwiony. Po raz pierwszy w tej dolinie ktoś przemówił do niego przyjaznym głosem.
-Jestem Saotome Ranma.
-Saotome. Opowiedz kapłanowi o wszystkich dziwnych wydarzeniach, jakie cię spotkały od samego przybycia do doliny. Niczego nie ukrywaj.
Poczuł się lekko uspokojony.
-Dobrze… chwileczkę, co znaczy ten tlacatl?
-Tlacatl, to po prostu “człowiek”, taki jak ty lub ja. Opowiadaj.
Ranma westchnął i zaczął opowiadać o wszystkim. Od wylądowania na kamiennym dysku. Po dwa spotkanie z jaguarem na drodze. Osunięcie się na arenę pełną posągów, walkę z drugim jaguarem i dotarcie do doliny.
-Dlaczego zaatakowałeś rybaków?! Odpowiadaj!
-Nie chciałem nikogo atakować. Przestraszyli się mnie i zaczęli uciekać. Chciałem tylko znaleźć wyjście z doliny. Goniłem ich, by ich o to zapytać.
-Czyżby, jeden z rybaków, zeznał, że go molestowałeś.
Ranma przechylił głowę zdezorientowany. Nie przypominał sobie, by go molestował.
-Co to za mina?
Druga królowa znów go powstrzymała.
-Ranma chciałeś sprawdzić, czy jego uszy i ogon są prawdziwe?
-Wasza królewsko mość. Jak to sprawdzić, czy są prawdziwe? Przecież to widać, na pierwszy rzut oka.
-Ma możny, racje, ale poza doliną nie ma ocelotl i tlaloct.
Możny zrobił minę pełną zrozumienia, ale wydawał się być czymś zniesmaczony.
-Ranma tutaj jak dotykasz czyiś uszu lub ogona, to znaczy, że jesteś z tym kimś w bliskiej przyjaźni lub miłosnej zażyłości.
Królowa po raz pierwszy spojrzała na niego w mroczny niepokojący sposób.
-Dotykanie uszu i ogona, obcej osoby to przejaw bardzo złego zachowania. Zwłaszcza bez pytania. Bardzo, ale to bardzo złego zachowania.
Po plecach Ranmy przeszedł dreszcz.
-Proszę, przekazać rybakowi, moje najszczersze przeprosiny. Wyprzedzając pytanie, wojowników zaatakowałem, bo po prostu się broniłem.
Teraz odezwał się król.
-Uciekłeś, co było dalej?
Ranma się zawahał, ale po ponagleniu opowiedział im o bunkrze i o paranormalnych zjawiskach, jakich doświadczył. Tu odezwał się jeden z kapłanów.
-Miałeś bardzo wiele szczęścia. Nikt nie chodzi do miejsc, gdzie byli obcy w czerni.
Czyli uwierzyli mu.
-Gdy uciekłem z bunkra, przez kilka godzin miałem spokój, aż do czasu, gdy wasi wojownicy mnie zaatakowali. Ona zaś mnie złapała. To wszystko.
Tu głową wskazał na dziewczynę. Siedzącą niedaleko króla.
Wtedy odezwał się jeden z możnych.
-To księżniczka Xochitl. Zachowuj się jak…
Księżniczka jednak powstrzymała możnego i kazała mu siedzieć cicho.
-Czy chciałbyś jeszcze coś dodać?
-Nie.
-Ja chce coś dodać.
W tym momencie poczuł na sobie zimną wodę. Zapijaczony książę Octli oblał go zimną wodą. Cała rada zobaczyła jego przemianę w dziewczynę, potem kilka rund zimnej i gorącej wody.
-Otcli natychmiast przestań! Czy tak, zachowuje się książę? Siadaj!
Pierwsza królowa skarciła księcia i rzuciła mu ostre spojrzenie. Konsternację po zbesztaniu księcia przerwał kapłan.
-Interesujące. Skąd ten dar?
Ranme, to aż zszokowało. Pierwszy raz ktoś nazwał to darem.
-Dar? To klątwa!
-To dar, nawet jeśli uważasz to za klątwę. Wielu bogów dysponuje taką mocą. To czyni ich pomostami między przeciwstawnymi aspektami świata. Ponawiam pytanie skąd masz ten dar.
Ranma prychnął i opowiedział im o tym jak wpadł do źródła utopionej panienki podczas treningu wojownika w krainie przeklętych źródeł. Wydawało się to zainteresować kilka osób. W tym księcia Yaotla.
-Przeklęta kraina będąca miejscem szlifowania swoich umiejętności wojownika, gdzie każdy ruch wystawia cię na niebezpieczeństwo.
Widać było, że podobało mu się takie wyzwanie, ale pierwsza królowa, miała na ten temat obiekcje.
-Nawet o tym nie myśl Yaotl.
-Tak matko.
W końcu jednak król przemówił.
-Musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Złapaliśmy niewinną osobę.
Radni kiwnęli głowami. Widać zgadzali się z królem. Ranma odetchnął. Widać coś do nich dotarło.
-Rozumiem, że nie jestem tu mile widziany. Powiedzcie mi jak opuścić dolinę, a sobie pójdę.
Pierwsza królowa zmierzyła go ostrym spojrzeniem drapieżnika.
-Nie możemy od, tak pozwolić obcemu odejść. Zwłaszcza takiemu, który jest pierwszym jeńcem księżniczki Xochitl.
Ranma już chciał zapytać co to ma do rzeczy, ale król przemówił.
-Jest już późno. Kończymy na dziś naradę. Wznowimy obrady jutro w południe. Do tego czasu unieście jeńca Xochitl w królewskim więzieniu. Dajcie mu też coś do jedzenia.
-Tlalli. Pierwsza królowa Miasta Jaguarów.
Do sali weszła furry jaguarzyca. Poruszała się dostojnie i groźnie. Ranma miał przeczucie, że nie jest to osoba, która daje sobie w kasze dmuchać.
-Wanda. Druga królowa Miasta Jaguarów.
Druga królowa? Zastanawiał się, o co tu chodzi. Ta kobieta była po prostu zwykłym człowiekiem z blond włosami. Wyglądała, też na znacznie łagodniejszą niż pierwsza. Zdecydowanie nie wyglądała na tutejszą. Bardziej na europejke.
-Jego wysokość, najwyższy sługa bogów, strażnik kosmicznego porządku, Tezcatl król Miasta Jaguarów.
Na widok króla Ranma przełknął ślinę. Był to potężnie zbudowany furas. Zresztą, on chyba nie potrzebował żadnej sylwetki, by wywierać na nim presje. Już za pierwszym spojrzeniem w jego oczy, zrozumiał, że jest to ktoś, kogo nie chce mieć za wroga.
Król zasiadł na swoim tronie. Ranma poczuł się przy nim bardzo malutki. Nie z powodu tego, że on był wysoko nad nim. Aura króla była wystarczająca, aby wbić go w kamienną podłogę.
-To ten tlacatl?
-Tak wasza wysokość. To on.
-Rozpoczynamy obrady.
Zanim król zdążył coś powiedzieć, odezwał się członek rady.
-Gadaj, gdzie są porwani?!
Ranme to zdziwiło.
-Jacy porwani?
-Nie udawaj, że nic nie wiesz! Od veitem dochodzi do zaginięć we wszystkich miastach! Mów co wiesz!
Nie miał pojęcia co to ta veiteme, ale wiedział, że nie wie nic o żadnych zaginięciach.
-Nie wiem nic, o żadnych porwaniach. Jestem w tej dolinie dosłownie od kilku godzin i mam dość.
Radny już chciał coś powiedzieć, ale król powstrzymał go samym spojrzeniem. Następnie odezwał się do Ranmy.
-W takim razie, skąd się wziąłeś w dolinie?
Ranma przełknął ślinie. Wyczuł w głosie króla i zobaczył w jego spojrzeniu niewypowiedzianą groźbę, na temat tego, co będzie jeśli skłamie.
-To było tak…
Opowiedział im co zaszło z Kuno.
-Więc twój wróg, użył na tobie magicznej broni i wysłał cię tutaj? Rozumiem.
Wszyscy patrzyli na niego. Ranma miał już dość.
-Cała ta wasza dolina jest pewna jakiś dziwnych zdarzeń. Może od nich zaczniecie.
W tym momencie pewien człowiek, wydał się zaciekawiony.
-Powiedziałeś “dziwne zdarzenia” powiedz o tym coś więcej tlacatl.
Przez głowę Ranmy przebiegło uczucie konsternacji, które przerwała Druga Królowa.
-Jak ci na imię?
Poczuł się zdziwiony. Po raz pierwszy w tej dolinie ktoś przemówił do niego przyjaznym głosem.
-Jestem Saotome Ranma.
-Saotome. Opowiedz kapłanowi o wszystkich dziwnych wydarzeniach, jakie cię spotkały od samego przybycia do doliny. Niczego nie ukrywaj.
Poczuł się lekko uspokojony.
-Dobrze… chwileczkę, co znaczy ten tlacatl?
-Tlacatl, to po prostu “człowiek”, taki jak ty lub ja. Opowiadaj.
Ranma westchnął i zaczął opowiadać o wszystkim. Od wylądowania na kamiennym dysku. Po dwa spotkanie z jaguarem na drodze. Osunięcie się na arenę pełną posągów, walkę z drugim jaguarem i dotarcie do doliny.
-Dlaczego zaatakowałeś rybaków?! Odpowiadaj!
-Nie chciałem nikogo atakować. Przestraszyli się mnie i zaczęli uciekać. Chciałem tylko znaleźć wyjście z doliny. Goniłem ich, by ich o to zapytać.
-Czyżby, jeden z rybaków, zeznał, że go molestowałeś.
Ranma przechylił głowę zdezorientowany. Nie przypominał sobie, by go molestował.
-Co to za mina?
Druga królowa znów go powstrzymała.
-Ranma chciałeś sprawdzić, czy jego uszy i ogon są prawdziwe?
-Wasza królewsko mość. Jak to sprawdzić, czy są prawdziwe? Przecież to widać, na pierwszy rzut oka.
-Ma możny, racje, ale poza doliną nie ma ocelotl i tlaloct.
Możny zrobił minę pełną zrozumienia, ale wydawał się być czymś zniesmaczony.
-Ranma tutaj jak dotykasz czyiś uszu lub ogona, to znaczy, że jesteś z tym kimś w bliskiej przyjaźni lub miłosnej zażyłości.
Królowa po raz pierwszy spojrzała na niego w mroczny niepokojący sposób.
-Dotykanie uszu i ogona, obcej osoby to przejaw bardzo złego zachowania. Zwłaszcza bez pytania. Bardzo, ale to bardzo złego zachowania.
Po plecach Ranmy przeszedł dreszcz.
-Proszę, przekazać rybakowi, moje najszczersze przeprosiny. Wyprzedzając pytanie, wojowników zaatakowałem, bo po prostu się broniłem.
Teraz odezwał się król.
-Uciekłeś, co było dalej?
Ranma się zawahał, ale po ponagleniu opowiedział im o bunkrze i o paranormalnych zjawiskach, jakich doświadczył. Tu odezwał się jeden z kapłanów.
-Miałeś bardzo wiele szczęścia. Nikt nie chodzi do miejsc, gdzie byli obcy w czerni.
Czyli uwierzyli mu.
-Gdy uciekłem z bunkra, przez kilka godzin miałem spokój, aż do czasu, gdy wasi wojownicy mnie zaatakowali. Ona zaś mnie złapała. To wszystko.
Tu głową wskazał na dziewczynę. Siedzącą niedaleko króla.
Wtedy odezwał się jeden z możnych.
-To księżniczka Xochitl. Zachowuj się jak…
Księżniczka jednak powstrzymała możnego i kazała mu siedzieć cicho.
-Czy chciałbyś jeszcze coś dodać?
-Nie.
-Ja chce coś dodać.
W tym momencie poczuł na sobie zimną wodę. Zapijaczony książę Octli oblał go zimną wodą. Cała rada zobaczyła jego przemianę w dziewczynę, potem kilka rund zimnej i gorącej wody.
-Otcli natychmiast przestań! Czy tak, zachowuje się książę? Siadaj!
Pierwsza królowa skarciła księcia i rzuciła mu ostre spojrzenie. Konsternację po zbesztaniu księcia przerwał kapłan.
-Interesujące. Skąd ten dar?
Ranme, to aż zszokowało. Pierwszy raz ktoś nazwał to darem.
-Dar? To klątwa!
-To dar, nawet jeśli uważasz to za klątwę. Wielu bogów dysponuje taką mocą. To czyni ich pomostami między przeciwstawnymi aspektami świata. Ponawiam pytanie skąd masz ten dar.
Ranma prychnął i opowiedział im o tym jak wpadł do źródła utopionej panienki podczas treningu wojownika w krainie przeklętych źródeł. Wydawało się to zainteresować kilka osób. W tym księcia Yaotla.
-Przeklęta kraina będąca miejscem szlifowania swoich umiejętności wojownika, gdzie każdy ruch wystawia cię na niebezpieczeństwo.
Widać było, że podobało mu się takie wyzwanie, ale pierwsza królowa, miała na ten temat obiekcje.
-Nawet o tym nie myśl Yaotl.
-Tak matko.
W końcu jednak król przemówił.
-Musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Złapaliśmy niewinną osobę.
Radni kiwnęli głowami. Widać zgadzali się z królem. Ranma odetchnął. Widać coś do nich dotarło.
-Rozumiem, że nie jestem tu mile widziany. Powiedzcie mi jak opuścić dolinę, a sobie pójdę.
Pierwsza królowa zmierzyła go ostrym spojrzeniem drapieżnika.
-Nie możemy od, tak pozwolić obcemu odejść. Zwłaszcza takiemu, który jest pierwszym jeńcem księżniczki Xochitl.
Ranma już chciał zapytać co to ma do rzeczy, ale król przemówił.
-Jest już późno. Kończymy na dziś naradę. Wznowimy obrady jutro w południe. Do tego czasu unieście jeńca Xochitl w królewskim więzieniu. Dajcie mu też coś do jedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz