czwartek, 14 listopada 2024

Dolina Jaguarów. Rozdział 6

Dolina Jaguarów 
Rozdział 6: Kocia Walka.
Fanfic Ranma 1/2

-Nie macie dość?
Ranma krzyknął, uderzając kolejnego przeciwnika i posyłając go na ziemie. Płynnie uchylił się przed atakiem kolejnego wroga.
-Tylu na jednego.
Nie ważne jak dziwaczna była ta dolina. Teraz nie miał czasu o tym myśleć. Minęło parę godzin, odkąd uciekł z tajemniczego bunkra. Przez ten czas miał spokój. Do czasu…
Atakowali go bez przerwy od jakiegoś czasu. Catboye, furry jaguary i ludzie. Cała plejada, do wyboru do koloru. Cały przekrój kotowatości. Jest w czym wybierać. Wkurzony posłał ostatniego na drzewo.
-I co, bolało?!
Miał nadzieje, że to wystarczy, aby ich zniechęcić. Niestety jego nadzieje okazały się płonne. Pojawiła się kolejna grupa. Co gorsza, było ich coraz więcej. Koci wojownicy wypełnieni przytłaczającą rządzą krwi i oślim uporem.
-Co ja wam zrobiłem?
Musiał stosować wszystkie techniki, jakie znał. To nie była zwykła walka, w jakiej brał udział. Jeden błąd i zginie. Skakał na wrogach, odbijał się od nich, wyczekiwał momentu na atak. W końcu udało mu się uciec i schować. 
Był na niewielkim klifie nad rzeką. Szedł, dysząc. Udało mu się jakimś cudem uniknąć ran, ale jego ubranie było podarte i pocięte. Był spragniony i głodny. Zbliżył się do rzeki. Napił się nieco wody, pochylając się i zasysając ją przez usta. Nie miał ochoty na przemianę. Zwłaszcza w takich warunkach. Spojrzał na swoje odbicie w wodzie. Po raz pierwszy w życiu poczuł się zaszczuty. Jak zwierzę, na które się poluje. 
Spojrzał jeszcze raz w wodę. Koło niego płynęła ryba. Całkiem spora ryba. Płyneła tak wolno, że łatwo mógłby ją złapać gołymi rękoma, ale nie. Jeśli rozpali ogień, by ją upiec dym zdradzi jego pozycje, a sashimi z nieznanej ryby może się dla niego skończyć zatruciem pokarmowym. Jak zwierze, mógł tylko uciekać. Zasmucony myślał, gdzie może być wyjście z tej przeklętej doliny. Gdyby nie ten przeklęty Kuno pewnie teraz siedziałby w domu Tendo. Kłócił się z Akane, trenował ze swoim wkurzającym ojcem, jadłby z innymi…
To był błąd. Myśl o posiłku przygotowanym przez Kasumi jeszcze bardziej podrażniła mu żołądek. Znalazł wodę. Musi znaleźć jakieś schronienie i coś do jedzenia. Spojrzał na klif i się uśmiechnął. Nad nim były drzewa obsypane owocami. Znał je. Papaje i awokado. No i miał już jedzenie.
Zerwał jedną z papai i już miał zacząć jeść, gdy usłyszał za sobą głos. Ostry jak ostrze noża.
-Tlacatl.
Obrócił się i spojrzał za siebie. Za nim w pewnej odległości stała catgirl. Nie wyczuł jej obecności. Może nie jest to wróg.
-To twoje drzewa?
Pokręciła głową. Przyjrzał się jej jeszcze raz. Była uzbrojona. W prostą tarczę i nabijaną kamieniami deskę. 
-Ty, nie mów, jesteś z tymi, którzy ze mną walczyli?
Pokiwałą głową, nawet na chwile nie spuszczając go z oczu. Wtedy to poczuł, dziewczyna zaczęła emanować żądzą krwi. To znaczy, że maskowała swoją obecność. Ranma zmarszczył brwi. Zaczęła go ogarniać frustracja. Nastała cisza napięta jak cięciwa łuku. Momentalnie dziewczyna wystrzeliła ku niemu jak strzała.
-Nie mogę nawet spokojnie zjeść?
Rzucił w nią owocem, a ona tylko odbiła go tarczą i nadal na niego napierała. Zamachnełą się z całej siły. Ranma uskoczył w górę i wykonał kopnięcie. Spodziewał się, że odrzuci to ją, ale ta zaparła się o ziemi i zablokowała go tarczom. Była też w stanie go odrzucić. Usiłował szybko dostać się za jej plecy, ale ta szybko się odwróciła i zaatakowała. Kamienne ostrze przecięło jego koszulę, która teraz w całości odsłania jego klatę. 
Walka stawała się coraz bardziej zacięta. Ranma musiał przyznać, że ona jest znacznie lepsza niż wszyscy ci, którzy byli przed nią. Walczyli teraz na krawędzi klifu.
-Co ja…
Zanim jednak zdążył dokończyć, poczuł, że ziemia się pod nim osuwa. To nie mogło być, to co myślał. Spadał wprost do rzeki.
W głośnym pluskiem wpadł do rzeki i znów to poczuł. Jak uwydatniają mu się pośladki, zwęża się talia, rosną piersi. Znów był dziewczyną.
Wyczołgał się na brzeg. Kaszlał, od wody której się opił. Spojrzał na wprost. Biegli kolejni, tym razem z wielkim furry koksem na czele. Musi uciekać, bo inaczej…
Wtedy poczuł uderzenie dochodzące z góry. Zupełnie zapomniał o tej dziewczynie. To była jego ostatnia myśl, zanim stracił przytomność.

***


-Yaotl, więc co widziałam. Ona była mężczyzną.

-Siostrzyczko, nie zachowuj się jak Octli. To niemożliwe.

Zaczął słyszeć jakieś głosy. Wracała mu świadomość. Chciał sobie rozetrzeć bolące miejsce, ale poczuł, że nie może dosięgnąć. Po chwili zrozumiał, miał na nadgarstkach sznur. Gdy otworzył oczy, zobaczył kamienną podłogę i koci ogon na wprost swojej twarzy.

-Obudziła się. Postaw ją!

-Jego, bracie. Jego.

Gdy poczuł grunt, pod stopami podjął próbę ucieczki, ale jego dłonie były na sznurze. Siłowanie zaś na nic się nie zdało. Przyparła go do ściany i przystawiła mu broń do szyi.

-Mów jak zmieniłeś się w dziewczynę.

-Siostro co ty mówisz to niemożliwe.

-Właśnie to niemożliwe, bym mogła zmienić płeć. To chyba nie o mnie chodzi. Mogę iść do domu?

Dziewczyna piorunowała go ostrym spojrzeniem, gdy nagle usłyszał jakiś głos. Wesoły.

-Książę Octli jest gotowy. Możemy ruszać.

W tym momencie na dziedziniec. Wszedł fury jaguar z ręcznikiem owiniętym wokół głowy i bronią w rękach. Stanął między nim a drugim furasem.

-Wróg dorwał się… znaczy… dostał się do pałacu.

Dziewczyna zdawała się zdołowana, a jej spojrzenie zdawała się pytać “znowu”. Drugi jaguar zaś zacisnął pięść, która drgała gniewnie podobnie jak jego głos.

-Octli, mój przygłupi, zapity młodszy bracie. My mamy walczyć w obronie doliny i uratowaniu zaginionych, a ty nie dość, że się spóźniasz, to jeszcze hańbisz strój wojownika i latasz z gołą fujarą.

W tym momencie jaguar chwycił kubek od przechodzącej obok dziewczyny i rzucił nim w drugiego, ale ten się upadł na podłogę. Pocisk przeznaczony dla Octliego trafił w Ranme.

-Gorące!

-Yaotl, uważaj to mój… widzicie? Miałam racje.

To było oczywiste. Gorąca woda spowodowała, że wrócił do męskiej formy.

-Rany, ale się spiłem. Ona zmieniła się w faceta.

-Octli ja też to widzę.

-Mówiłam, umie zmieniać płeć.

Dziewczyna przycisnęła mu broń do szyi.

-Mów, co to za czary.

W tym momencie nagle znikąd. Dosłownie z jasnego nieba spadł na nich zimny deszcz. Trwał dosłownie sekundy, ale wystarczył, by zmienić go w dziewczynę.

-Widzicie?!

Wszyscy patrzyli, jak oniemieli. Jaguar z podłogi wstał i oblał go gorącą wodą. Znów był facetem.

-To woda. Woda zmienia mu płeć.

-Tak.

Ranma był, zły teraz czuł się jak zwierzę w zoo.

-Przyniosę więcej wody.

-Wystarczy Octli. Rada czeka.

-Yaotl ma racje! Idziemy tlacatl.

Dziewczyna pociągnęła za sznur na jego nadgarstkach i pociągnęła za sobą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dolina Jaguarów. Rozdział 13

Dolina Jaguarów Rozdział 13: Z woli bogów Fanfic Ranma 1/2 Mieszkańcy miasta zgromadzili się przed pałacem. Wśród tłumu rozchodziły się dysk...