środa, 6 listopada 2024

Melodia Kwiatów i Krwi. Rozdział 32

Melodia Kwiatów i Krwi
Rozdział 32: Spełniona nadzieja


Do uszu Meyi napłynęła muzyka. Delikatny dźwięk fletu. Była to muzyka, którą dobrze znała. Przez chwilę pomyślała, że nie było żadnych wizji, ani rytuału i to wszystko to był koszmarny sen. Tlacotzin nie umarł. Był obok niej i ćwiczył. Po chwili jednak zrozumiała, że była to ułuda. On nie żył, a ona i Nenetzi, Xilonen i Izel były wdowami. Przez zamknięte oko pociekła łza.
Muzyka jednak nie cichła. Dłonią wyczuła jeszcze coś. Coś delikatnego i miękkiego, jak płatki kwiatów, ale skąd one w sypialni? Otworzyła oczy, najpierw delikatnie, a potem na całą szerokość. Leżał na łożu z białych lilli wodnych, obok niej zaś były pozostałe dziewczyny. Każda na łożu z kwiatów. Nenetzi na niebieskich ipomea, Xilonen na czerwonych hibiskusach i Izel na żółtych tekoma. Były w jakimś pięknie oświetlonym ogrodzie, w którym rozbrzmiewała muzyka.
-Nenetzi! Xilonen! Izel! Obudźcie się.
Po chwili dziewczyny obudziły się i same przetarły oczy ze zdumienia.
-Gdzie my jesteśmy?
Xilonen pierwsza się odezwała, i spojrzała na Izel.
-Nie mam pojęcia. Chociaż jak o tym myślę, ale to…
-Dziewczyny, tu jestem!
Spojrzały się w stronę, z której dobiegło wołanie i nie mogły uwierzyć własnym oczom. Widziały kapliczkę Tlacotzina na placu przed nią był stół, a przed nim siedziały trzy osoby, a tą pośrodku był… Tlacotzin. Dziewczęta wstały, wpatrując się w całą scenę jak zahipnotyzowane. Nie mogły uwierzyć w to co się dzieje. Jeśli to sen, to nie chciały się budzić. W końcu jednak ruszyły się ze swoich kwiatowych legowisk i udały się naprzód. Usiadły po drugiej stronie stołu. Stół był zastawiony jak do uczty. Rozpoznały znajdujące się na nim dania, jak miałyby ich nie rozpoznać. To były te potrawy, które same ugotowały i umieściły w kapliczce. Po lewej stronie Tlacotzina siedział umięśniony mężczyzna z raną na piersi. Po drugiej stronie zaś siedziała piękna kobieta z delikatnym uśmiechem. Dziewczyny ukłonili im się. Nikt nie musiał, mówić im kim są. To byli rodzice Tlacotzina.
-Witajcie dziewczęta. Jestem Malinali matka Tlacotzina.
-A ja Tenoch jego ojciec.
Następnie pokłonili się dziewczęta, a matka Tlacotzina się do nich odezwał.
-Meya, Nenetzi, Xilonen i Izel, dziękuje wam, że obdarzyliście mojego syna swoją miłością.
Zanim zdążyła jeszcze coś powiedzieć Xilonen wypaliła, za co Izel spojrzała na nią ostro.
-To nie sen, prawda? To naprawdę się dzieje? 
-I tak i nie. 
Odparł zakłopotany Tlacotzin. Zaraz po tym odezwała się jego matka.
-Sen jest mały misterium śmierci. W tej chwili jesteście w świecie duchowym, opuścicie je gdy się obudzicie. Jednak będziecie mogły znów tu wrócić we śnie.
Wtedy wtrącił się ojciec i klepnął swojego syna mocno w plecy.
-Słowem, wasze duchowe małżeństwo zadziałało. Możecie nadal się spotykać.
Dziewczyny uśmiechnęły się, jednak to nie był koniec wywodu ojca.
-Możecie nadal to razem robić… Auu…
-Kochanie. Jesteśmy pod kapliczką. Powstrzymaj swój język.
Dziewczęta zachichotały. W tym momencie Xilonen chwyciła dwa tamale i krzyknęła.
-Mamy prawdziwe wesele. Bawmy się.
Wtedy rozpoczęła się zabawa. Dziewczyny odzyskały ukochanego. Śmiały się i śpiewały jakby rozpacz sprzed paru chwil, nie miała w ogóle miejsca. Xilonen wpychała sobie tamale do ust. Jej teść ją chwalił, ale teściowa i Izel ją ganiły. Nenetzi i Meya odnalazły wspólny język z matką Tlacotzina i dobrze się im rozmawiało. Izel mówiła swoim intelektualnym tonem, ale z jakiegoś powodu czuła się tym zażenowana, ale przeszło jej to po paru kubkach pulke. W końcu rodzice zostawili młodych samych. Wtedy ci wpadli w wir namiętności. Zabawa trwała aż do świtu.
***
Citlalli szła rano korytarzem. Pierwsze promienie słońca dopiero wychodziły z Mictlan. Musiała obudzić dziewczęta. Były kapłankami, teraz to one były odpowiedzialne za poranne rytuały, przynajmniej jeśli chodzi o Tlacotzina, który stał się duchem opiekuńczym. Dziewczęta musiały przygotować ofiary i obmyślić modlitwę. Martwiła się o nie. Nie z powodu samego zadania, tylko tego, że były w żałobie. Jednak gdy weszła do komnatyc przeżyła szok.
-Co tu się stało?
Pamiętała jedną imprezę w calmecac. Widok był podobny. Dziewczyny leżały w nieładzie z podciągniętymi ubraniami. Dyszały przez sen całe czerwone na twarzach. Do tego wokół nich były porozrzucane kwiaty lotosu, nad nimi zaś krążył niebieski motyl. Przez jej myśl przeszło, że chyba wie co to za motyl.
-Tlacotzinie, jeśli to ty, to chyba musisz już iść. Dziewczęta mają sporo pracy. Ty chyba też.
Na te słowa. Motyl chwilę polatał przed nią, a potem wyleciał przez otwarte okno w stronę kapliczki. Po chwili dziewczęta zaczęły się budzić. 
-Co to? Co tak dziwnie pachnie…
-Kręci mi się w głowie…
-Mój żołądek…
-Zjadłabym opuncje posypaną solą.
W tym momencie głowa Citlalli zaczęła intensywnie pracować. Zawroty głowy, zwiększona wrażliwość na zapachy, relacje żołądkowe, chęć na dziwne połączenia smakowe i te kwiaty. Pierwsza zwróciła na nią uwagę Izel.
-Citlalli już rano? Musimy wstawać. Zaraz skąd te wszystkie kwiaty, kapłanka je zniosła?
-Dziewczęta coś się wam śniło?
Izel, Nenetzi i Meya zarumienione odwróciły wzrok. Xilonen opowiedziała na to pytanie. 
-Tlacotzin nawiedził nas we śnie, było cudownie. Chociaż po tym, kręci mi się w głowie.
-Czuje coś ze swoim żołądkiem?
-W sumie to jakoś mi się tam przewraca, ale mam ochotę na coś kwaśnego. Może amarantusa najlepiej z chili i solą.
Teraz poczuła, że ma pewność.
-Dziewczęta was stan, to nie jest skutek duchowej imprezy.
Spojrzały na nią badawczo.
-Gratuje. Jesteście przy nadziei. 
Dziewczęta szeroko otworzyły oczy i dotknęły swoich łon.
-No wstawajcie. Musimy odprawić rytuał, potem omówimy to z arcykapłanem.
Dziewczęta wstały. Ich głowy zaprzątały spora ilość myśli. Miały do odprawienia rytuał. Ich pierwszy rytuał jako prawdziwe kapłanki. Jednak ich myśli cały czas uciekały do świata duchów i ledwo poczętych dzieci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dolina Jaguarów. Rozdział 13

Dolina Jaguarów Rozdział 13: Z woli bogów Fanfic Ranma 1/2 Mieszkańcy miasta zgromadzili się przed pałacem. Wśród tłumu rozchodziły się dysk...